wtorek, 1 września 2015

Edukację czas... kontynuować!

       Decyzja podjęta jakiś czas temu dzisiaj weszła w życie. Uczymy się w domu. Żadnych wypadów do przedszkola póki co nie planujemy. Dopóki mogę sobie pozwolić na nie pracowanie, chcę nacieszyć się swoim macierzyństwem. Choć nasza decyzja wciąż jest dla mnie zaskoczeniem, czuję się z nią dobrze. Ich dzieciństwo już do mnie nie powróci, już nigdy nie będę miała tak wielkiego wpływu na ich charaktery. Ich umysły już nigdy nie będą tak chłonne. 
       Największą wadą edukacji domowej póki co jest dla mnie konieczność tłumaczenia się innym. Nie chodzi mi o osoby, które nie znają tematu i pytają o co chodzi z tym uczeniem w domu. Chodzi o osoby, które uważają, że powinniśmy się tłumaczyć z podjętej decyzji. A ja nie czuję takiej potrzeby i też tego staram się nie robić. Nota bene sama się czasem zastanawiam, co nam strzeliło do głowy! ;) A tak na poważnie pewna mama określiła to mniej więcej tak: Naszym celem jest wychowanie dzieci do świętości. I każdy powinien podjąć taką decyzję, która pozwoli mu to jak najlepiej zrealizować. I my uznaliśmy, że póki co ta droga wydaje nam się najrozsądniejsza. 
       Nawiązując do tytułu posta. Zaczęłam Maksa uczyć...nie, Maks zaczął się domagać uczenia jakiś czas temu. Pytał o liczenie, zaczął rozwiązywać jakieś zadania z matematyki z dziecięcego laptopa, ale chciał coraz więcej i trudniej. Potem miał czas zainteresowania przyrodą w szerokim sensie tego słowa i poczuł potrzebę czytania. Koleżanka poleciła mi książeczki Jagody Cieszyńskiej "Kocham czytać". Kupiliśmy je z okazji dnia dziecka i chłopcy zaczęli je oglądać, powoli czytać. Nasz trzylatek nie wykazuje większego zainteresowania, ale starszyzna już zaczęła składać słowa, czytać proste zdania. Co jest w tym fajnego? Że wygląda to mniej więcej tak. Ja karmię sobie Tomcia, składam parnie, robię obiad, a Maks wpada z książką, bo akurat ma ochotę i sobie czytamy. Kilka głosek czasem. I pewnego dnia Maksymilian siada i czyta. Szczerze mówiąc to się wzruszyłam. I ucieszyłam, że to wyszło tak naturalnie. Z jego własnej chęci poznawania świata, uczenia się. Teraz siada z globusem i czyta nazwy państw. Bo on się właśnie dlatego uczył czytać! Żeby samemu móc poznawać nazwy zwierząt i roślin z albumów, czy państwa, miasta z map i globusa.  Jego celem nie było nauczyć się czytać, ale uczy się go, żeby poznawać to, co go interesuje. Nadal chce zostać wynalazcą :)
        Szymon ( 3 latka) jest zupełnie innym dzieckiem. Żywy, głośny, absorbujący. Liczy już całkiem nieźle, bo Maks go pilnuje, gdy bawią się w chowanego. Jego rysunki stają się coraz łatwiejsze w rozszyfrowaniu, ale wciąż są pełne spontaniczności. Uwielbiam, gdy maluje. A jeśli się czegoś uczy, to przy okazji. Dziś Maks wymieniał dni tygodnia, Szymcio też chciał. Zaproponowałam, żeby za mną powtarzał:
JA: Poniedziałek
Sz: Poniedziałek
Ja: Wtorek
Sz: Wtorek
...
JA: Niedziela
Sz: Niedziela
JA: Świetnie!
Sz: Świetnie.













Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Sprawa Alfiego

O historii małego Alfiego, którego próbuje się zabić w Liverpolu słyszeli już chyba wszyscy. I wierzyć się nie chce, że takie rzeczy dzieją ...