niedziela, 17 kwietnia 2016

Historia Tomka - świadectwo

Zostałam poproszona o krótkie świadectwo, o opisanie naszej historii. Nie spodziewałam się, że tyle osób ją przeczyta. Dzięki temu pisałam bardzo szczerze. Dzielę się nią zatem i tutaj:

Historia Tomka.

Na pierwsze badania prenatalne udaliśmy się pod koniec września, zgodnie z wytycznymi dotyczącymi wieku płodu. Standardowo kolejka, pobranie krwi i wreszcie wejście do gabinetu. Pani doktor zrobiła szczegółowe USG, zapewniając, że wszystko jest w jak najlepszym porządku. Dowiedzieliśmy się, że będziemy mieć trzeciego syna. Pani doktor mówiła, że wygląda wszystko świetnie. Jednakże zostawiła furtkę mówiąc, że nie może nam nigdy dać 100% pewności, że dziecko nie będzie chore. Pamiętam, że powiedzieliśmy jej, iż nie ma to dla nas znaczenia w sensie radości z jego posiadania, ale chcielibyśmy wiedzieć, gdybyśmy już mogli mu jakoś pomóc w razie choroby. Dowiedziałam się, że wyniki wyślą mi mailem, gdyż jeszcze muszą czekać na wyniki z badania krwi.
13.10.2014r. starsze dzieci były u babci, a ja zrobiłam sobie drzemkę, korzystając z wolnej chwili. Zadzwonił telefon z przychodni, która wykonywała badania prenatalne. Pani BARDZO chłodno i profesjonalnie powiedziała, że chcieliby, abym przyjechała na rozmowę w związku z wynikami badań krwi.Ocuciło mnie to jak kubeł zimnej wody. Drżącym głosem, ze łzami w oczach zapytałam, czy coś jest nie tak? Pamiętam do dziś to zirytowane: "tak! czy może Pani przyjechać jutro na 21:30 (!)? Pani doktor, która robiła USG ma urlop, więc przyjmie panią inny lekarz. " Do dziś pamiętam, że to jutro, to był wtorek. Oczywiście, że się zgodziłam, wsiadłabym w samochód w tej chwili. Poszukałam najczęstsze wady genetyczne, zdobyłam wiedzę na temat wszystkich trisomii i modliłam się płacząc: Boże, żeby to był tylko Down, żeby tylko Down...
Mąż pracował na 18:00, pojechali ze mną rodzice. Poszli wypić kawę do kawiarni obok, zostawiając mnie, za co jestem im bardzo wdzięczna. Gdybym miała z nimi rozmawiać, płakałabym cały czas. To była taka intymna sprawa... Weszłam do gabinetu tuż przed 22:00. Lekarz na wstępie przeprosił mnie za opóźnienie i pamiętam, że byłam wściekła, że mówi mi o głupotach kiedy przyszłam dowiedzieć się, czy moje dziecko będzie żyć! Z oziębłą twarzą i głosem bez emocji poinformował mnie o zwiększonym ryzyku zespołu Edwardsa. Nazwał to trisomią 18 i chciał zacząć tłumaczyć, ale ucięłam mu: wiem! Bo chciałam się uspokoić. Trisomia 18???!!! Kilka godzin, dni, czy może tygodni mój synuś będzie z nami? Lekarz mówił mi to tak, jakby moje dziecko na pewno miało być chore. Naprawdę nie da się opisać, jak mnie zmiażdżył fachowym językiem i wreszcie przystąpił do informowania mnie o moich prawach. Najpierw do prawa wykonania badania genetycznego. Dziś opiszę to tak: skupił się na reklamie płatnego testu harmony. Następnie chciał mówić o prawie do usunięcia ciąży. Odpowiedziałam: proszę o tym nawet przy mnie nie wspominać. Jaki był oburzony! Że on musi mi to powiedzieć! Wreszcie uspokoiłam się, trzeźwym okiem spojrzałam na dokumenty. Na spokojnie. Ryzyko 1:115. To jakiś żart? Mniej niż 1% szans, a ten człowiek mówi do mnie tak, jakby tam było 99%? Powiedziałam mu to. Znów ATAK. Dosłownie zaatakował mnie, że ludzie mają 0% i dzieci się rodzą z zespołem Downa. Tak mnie zagadał, atakował ( wściekły z powodu mojej reakcji na temat aborcji), że wyszłam z gabinetu z przekonaniem, że moje dziecko umrze. Dziś widzę, że realne prawdopodobieństwo było tak małe! Ale ten człowiek zrobił mi wodę z mózgu!
Kiedy wróciłam do domy, nie mogłam jeść, ciągle płakałam. Byłam wściekła na męża, który przeżywał to w sobie, a ja zostałam jakby sama. Zastanawiałam się, jak to zorganizujemy. Takie pożegnanie itd. Bardzo pomogła mi moja pani ginekolog, której poglądy są zbieżne z moimi. Doradziła, abym wybaczyła lekarzowi. Podkreślała, że ona nie widzi żadnych wad, a Edwardsa powinna widzieć, to bardzo poważna choroba. Jej słowa: Jeśli Bóg dał wam chore dziecko, to da siły, aby je wychować. Powoli godziłam się z myślą, że muszę czekać do porodu. Nie stać nas było na test harmony, a ryzyko poronienia przy amniopunkcji jest większe niż 1:115... Atmosfera w domu ciężka, bo ja jestem wrakiem człowieka. Ciąża emocjonalnie zawsze jest ciężka, a moja sytuacja jeszcze mnie bardziej rozchwiała. I nagle okazało się, że dziecko nie przybiera na wadze, jest za drobne. Już miałam dość. To pierwsza oznaka - niska masa urodzeniowa. Byłam w szpitalu z podejrzeniem hipotrofii płodu. Poleżałam, odpoczęłam i mały zaczął przybierać. Jego stan był wynikiem moich stresów.  Nie potrafiłam się cieszyć ciążą, bo bałam się, że zaraz to dziecko stracę. Dwa miesiące później miałam już stany depresyjne. Nie chcę tego opisywać, to za bardzo boli.
Tomek urodził się zdrowy. Mała drobinka, której zafundowałam mnóstwo niepotrzebnego stresu tylko dlatego, że lekarz miał ochotę "przejechać po mnie walcem". Przecież to ryzyko było tak małe, że powinien mi to tam podkreślić. Błąd wyniku krwi wynosi 1:20! Ale jemu chodziło o pieniądze... Tomek jest zdrowiutki, karmiony piersią i śliczny. Mamy z nim tylko jeden problem. W stresie, gdy się uderzy albo wystraszy, zanosi się. Przestaje oddychać, robi się siny. Gdyby aborcja była zakazana, nie przeżyłabym tego. Lekarz nie miałby ochoty robić wszystkiego, abym przyniosła im zyski.

wtorek, 12 kwietnia 2016

Kraj Piłatów

Ewangelia wg św. Mateusza 27,24
"Piłat widząc, że nic nie osiąga, a wzburzenie raczej wzrasta, wziął wodę i umył ręce wobec tłumu, mówiąc: «Nie jestem winny krwi tego Sprawiedliwego. To wasza rzecz»."
Znalezione obrazy dla zapytania piłat umywa ręce

Każdy z nas uważa zachowanie Piłata za złe. Wiedział, że Jezus nie jest winny. Dlaczego pozbawiać życia kogoś, kto nie uczynił nic złego? Dlatego, że inaczej patrzy na świat? Że mówi o jakimś królestwie z innego świata? Dlatego, że zaniósł ludziom uzdrowienie? A może dlatego, że jest dla nich moralnym ciężarem? Pokazuje przecież, jak daleko są oni od Boga. A jednak Piłat ulega presji i zgadza się na Jego ukrzyżowanie. Dziś pewnie powiedziałby tak: "Ja nie widzę powodów do zabicia tego człowieka, ale pozostawiam wam wybór. Daję wam narzędzia (żołnierzy) i róbcie, jak uważacie." A ludzie krzyczą: Na krzyż! 
Czy Ty też jesteś Piłatem? Nie?
Trwa dyskusja na temat całkowitego zakazu aborcji. Niby Polska to kraj katolików, a NIEUSTANNIE słyszę: ja jestem przeciwko aborcji, ale uważam, że człowiek powinien mieć wybór. Kobieta powinna mieć wybór, czy zabić, czy nie zabić. 
W dalszej części Ewangelii padają słowa:  " krew jego niech spadnie na nas i na nasze dzieci"
Czy zdajemy sobie sprawę jaki to przekaz dla nas, chrześcijan? Przecież Ci Żydzi nie ukrzyżowali Jezusa osobiście. Wielu z nich nie chciało nawet Jego śmierci, ale nie mieli odwagi stanąć w Jego obronie, skrzyknąć się i odbić więźnia. 
Jesteś zwolennikiem wyboru, ale gdybyś dowiedział się, że Twoja koleżanka z pracy dokonała aborcji... Jaka jest Twoja pierwsza myśl? Może: ja bym tak nie zrobiła. W głębi siebie potępiasz ją. Uważasz się na lepszego człowieka. Ale to nie Ty musiałeś zmagać się z naciskami lekarzy, którzy naciskają i niech mi nikt nie wmawia, że jest inaczej. To nie Ty przeczytałeś milion artykułów o tym, że aborcja pomaga kobietom, żeby nie zniszczyły sobie życia. Albo że bestialstwem jest urodzić bardzo chore dziecko i zadać mu tyle bólu. Kiedy Ty spałeś wygodnie, ona płakała w poduszkę. Ale potępiasz ją. Gdzieś w głębi siebie uważasz, że jesteś lepszy. To takie automatyczne...
Uważasz, że kobieta powinna mieć wybór, tak? Zatem szanujesz także te kobiety, które rodzą dzieci chore. Ile przeznaczyłeś na wsparcie dzieci chorych? Hospicja perinatalne? Czy może byłeś w grupie matek, nauczycielek, którym nie podobała się obecność dziecka z zespołem Downa w grupie przedszkolnej? A może przewracasz oczami, kiedy upośledzone dziecko przeszkadza ci podczas Mszy, w urzędzie, w sklepie?
Tak, wielu zwolenników aborcji podnosi słuszny lament, że Polska nie ma warunków do leczenia dzieci chorych i że społeczeństwo takie osoby źle traktuje. Ale przecież to można zmienić. Dziś Ty i ja postanówmy sobie, że osoby chore, upośledzone będziemy traktować z szacunkiem i miłością. To wystarczy. No i że przeznaczę 1% swojej wypłaty na pomoc tym ludziom. Świat stanie się lepszy.
Jeśli jesteś zwolennikiem aborcji, ten tekst nie jest dla Ciebie. To tekst dla chrześcijan. A czasem może dla nibychrzescijan. No i dla tych wszystkich innych szanujących życie ;)


















Sprawa Alfiego

O historii małego Alfiego, którego próbuje się zabić w Liverpolu słyszeli już chyba wszyscy. I wierzyć się nie chce, że takie rzeczy dzieją ...