piątek, 3 listopada 2017

KRYZYS MACIERZYŃSTWA

               Zawsze staram się pisać o pozytywach macierzyństwa, bo świat tylko narzeka, pluje jadem i kpi z kobiet zaangażowanych w rolę matki. Ale dziś jednak muszę napisać o kryzysie macierzyństwa. Bo dziś mam tylko ochotę siąść i płakać. Choć najstarszy się uczy, najmłodszy śpi, a pozostała dwójka się bawi/kłóci. Opanowałam poranny kryzys i doszłam do wniosku, że jestem po prostu przemęczona. Nie śpię w nocy, bo Piotruś się budzić potrafi co godzinę. Wczoraj naprawdę czułam się jak zombie, a dziś było lepiej dopóki mój 2,5-latek nie postanowił zrobić sceny przy śniadaniu. Zazdrość o karmienie młodszego. Zaproponowałam, żeby usiadł obok mnie i będę ich karmić na zmianę ( wiem, że potrafi jeść sam, ale rozumiem rywalizację o względy mamy). Niestety był foch, że ma być tu i teraz i tak jak on chce. No i wulkan mojej złości wybuchł. A potem jak oni się tak wyciszają na moment, to ja mam wyrzuty sumienia, że nad sobą nie panowałam. I potem mam do siebie pretensje, że to wszystko dlatego, że nie zadbałam o swoje zdrowie psychiczne. Od miesiąca nie wyszłam nigdzie sama. Nie czytam książek, nie odpoczywam. Efekt jest taki, że narasta we mnie złość. Jestem jak przyduszona poduszką i potrzebuję tylko zaczerpnąć świeżego powietrza. A czasem jestem tak głupia, że za bardzo wierzę w swoje możliwości pracy na bezdechu. Mogę też ponarzekać na brak wsparcia, ale co to zmieni?
    Do tej pory działały u mnie następujące metody:
1. wieczorny spacer 
2. czytanie książek czekając na syna w szkole muzycznej ( reszta jest z tatą)
3. kąpiel relaksująca przy świecach
4. wizyta u masażysty
    Jakoś wyjścia do ludzi, na jakieś spotkania, nie dodają mi energii. Bardzo je lubię, wnoszą coś do mojego życia, ale nie pomagają mi zrzucić tego napięcia związanego z nieustannym zajmowaniem się dziećmi. Zapewne wynika to z tego, że przechodzę z tłumu dzieci w tłum dorosłych. Od jakiegoś czasu ( kiedyś było zupełnie inaczej) bardziej potrzebuję pobyć sama ze sobą. Do tego nieustanny bałagan niekoniecznie działa na mnie uspokajająco...
    Pozostaje mi teraz wziąć się w garść i zadbać o siebie. Bo nie ma co liczyć, że ktoś zrobi to za mnie. Sama jestem odpowiedzialna za swój wypoczynek.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Sprawa Alfiego

O historii małego Alfiego, którego próbuje się zabić w Liverpolu słyszeli już chyba wszyscy. I wierzyć się nie chce, że takie rzeczy dzieją ...