wtorek, 4 października 2016

ABORCJA - EKSKOMUNIKA - ADOPCJA

   Od prawa do lewa media rozpisują się, jak wiele osób wzięło udział w #czarnymproteście. Można przeliczyć, że nie był to nawet 1% kobiet w Polsce ( ktoś tak podawał), a można stwierdzić, iż było to wielkie pospolite ruszenie. Kobiety walczyły o prawo do zabijania dzieci. Nie nazwę ich feministkami, bo pierwsze feministki z aborcją walczyły i uważały ją za przemoc mężczyzn wobec kobiet. Poza tym feminizm w pierwotnym swoim znaczeniu walczył o prawa kobiet, walczył o kobiety. Dziś polskie ruchy nazywające się feministycznymi walczą o lewicowe prawa, na których póki co najlepiej wychodzą mężczyźni. Polskie pseudofeministki raczej nie zajmują się troską o kobiety. Walczą natomiast z Kościołem, któremu tutaj bezczynności zarzucić nie można.
   Polskiego Kościoła też bronić nie będę. Jest tak poprawny politycznie, że już wytrzymać nie można. Nie ma odwagi zabrać zdecydowanego głosu w sprawach zasadniczych. Ten króciutki liścik, wykorzystany przez te ofiary losu, co nawet nie wiedzą jak się w kościele katolik zachowuje, był żenująco poprawny politycznie. Mamy dziś na świecie Kościół katolicki tchórzliwy. Podaje on, że ok 90% Polaków do niego należy. Ja się pytam: należy czy płaci? Czcimy Jana Marię Vianneya, słynnego proboszcza z Ars, ale nikt by jego kazań nie przeczytał. Bo ludzie by z kościoła uciekli. W przestrzeni publicznej nawet napisać w tym katolickim kraju nie wolno, że są diabły, szatan czeka i krąży kogo pożreć, bo cię zaraz uznają za wariata. Aborcja na przykład jest grzechem tak ciężkim, że zahacza o ekskomunikę!!! Prawdą jest, że w Roku Miłosierdzia papież Franciszek dopuścił zwolnienie z tej ekskomuniki powszechniej, ale czy przeciętny katolik w ogóle wie o tym? Czy wie, że dokonać lub poddać się aborcji grozi wykluczeniem z Kościoła Katolickiego??? Jeśli Twoim zdaniem, to przesada, to po co chodzisz do kościoła? Po co bierzesz ślub kościelny? Po co prowadzisz dzieci do Komunii i robisz im wodę z mózgu nie chodząc potem wcale do kościoła z nimi? Biblia mówi jasno (Apokalipsa): 
"Obyś był zimny albo gorący! A tak, skoro jesteś letni i ani gorący, ani zimny, chcę cię wyrzucić z mych ust" 
     Oczywiście ja nie osądzam, bo czy ja znam wasze dusze? Swojej zrozumieć i nawet poznać nie potrafię, a cóż dopiero drugiego człowieka! Ale jeśli wierzysz w Boga i wierzysz, że Jezus Chrystus umarł na krzyżu za Twoje grzechy, to dlaczego żyjesz tak, jakby to nie miało żadnego znaczenia?

     Chciałabym, żeby z tej całej awantury o prawo do aborcji wyszło coś pozytywnego. Nie ukrywam, że temat adopcji chorego dziecka w naszym domu, także ze znajomymi, poruszany jest dość często. Ale takich decyzji nikt nie powinien podejmować pod wpływem emocji, sytuacji na scenie politycznej czy jakiejś presji. Prawdą jest, że dzieci chore w Polsce adoptowane są bardzo rzadko. Jeśli ktoś je przyjmuje, to ludzie z zza granicy. Ale nie wynika to z braku naszej narodowej empatii, lecz w dużym stopniu z chorej sytuacji prawnej. Napiszę na własnym przykładzie. Jesteśmy rodziną o średniej zamożności. Mamy dom, auto i... kredyt. I do tego całkiem niezłą gromadkę mężczyzn na utrzymaniu. Poza tym wszelkie warunki, żeby przyjąć pod nasz dach więcej dzieci. Dom jest duży, na sporą gromadkę zaplanowany. Jest tylko jedno "ale". Gdybyśmy byli biedni, gdybyśmy pili i korzystali z MOPSu, to dostawalibyśmy pieniądze na utrzymanie dziecka. Ale jeśli jesteśmy zaradni i niczego nam nie brakuje, adopcja dziecka, także chorego, to ogromne wyzwanie finansowe. Bo nikt nie mówi, że jest inaczej. Dlatego jedyną opcją dla osób, które znalazłyby w sercu miejsce dla nie swojego dziecka, jest rodzina zastępcza. Wtedy znika w dużym stopniu ten problem. Ale znikają też prawa tego dziecka wynikające z pokrewieństwa. Jest to też przestrzeń do nadużyć. Oczywiście możemy się zastanawiać, czy w ogóle dobrą instytucją do dystrybucji pieniędzy ludzi, jest państwo, ale to już sprawa polityczna. Problemem jest oczywiście fakt, że państwo da pieniądze rodzinie zastępczej, ale nie biologicznej... Taki mamy chory system. I czy dyskusja, która się własnie toczy na scenie politycznej, nie powinna iść teraz w tym kierunku??? 

Zabijanie to droga ekonomiczna, wymyślona i propagowana przez ludzi, którym wyprało mózgi. Ludzi, którzy przeliczają człowieka na złotówki albo raczej dolary. Społeczeństwo inteligentne wie, że to droga prowadząca do samounicestwienia. Chrześcijanin powinien od razu taką drogę porzucić bez zbędnych dyskusji. My powinniśmy się teraz skupić na tym, jak zbudować społeczeństwo wrażliwe, zorganizowane  i wspierające tych, którzy nasze człowieczeństwo odbijają jak w lustrze. 












sobota, 1 października 2016

JEDNAK JESTEM ZA WYBOREM

   Bardzo cenię sobie wolność. Może czasem aż za bardzo, bo nie potrafię znieść ludzi, którzy próbują mi mówić, co mam robić. W pracy, w rodzinie. Podnosi mi się ciśnienie, kiedy ktoś chce mi mówić jak mam żyć, ile mieć dzieci, kiedy wrócić do pracy i najlepiej jeszcze do jakiej pracy. Jestem zatem bardzo świadoma swoich praw, a ludzie którzy ze mną kiedykolwiek współpracowali na pewno to potwierdzą. Nie krzycz na mnie, bo ja  nie będę siedziała cicho.
   Jestem w 100% za wolnością religijną. Dużo bardziej posuniętą niż wyznaje większość z was - jestem za wolnością wobec rodziców, dziadków, sąsiadów i znajomych. Kompletnie nie potrafię pojąć po co ludzie chrzczą i posyłają dzieci do Komunii Świętej, jeśli do Kościoła tak naprawdę przynależeć nie chcą. Nie wiem po co im ślub kościelny, jeśli nawet nie znają 10 przykazań. Nie wiem po co stoją co niedzielę jak najdalej od ołtarza. Nie mają ciekawszego pomysłu niż stać i np. przeszkadzać rodzicom, którzy ze względu na zachowanie dzieci stoją pod drzwiami ( w naszym wiejskim kościółku jest naprawdę mało miejsca i z wózkiem wjechać się nie da) albo ludziom, którzy musieli wyjść ze względu na duchotę? Nie mam nic przeciwko wyznawcom judaizmu, islamu, buddyzmu czy wszelkim odmianom chrystianizmu. Niech każdy wyznaje, co uważa za słuszne, co czuje, co do której religii jest pewny. Albo niech jest ateistą, agnostykiem czy co tam mu rozum podpowiada. Oczywiście moja akceptacja ma granicę - jest nią moja wolność. Jeśli którakolwiek z tych religii zachęca do krzywdzenia czy zabijania - prawo powinno dawać możliwość interwencji.
   Nie widzę problemu w tym, żeby ktoś ubierał się w dres, a ktoś nosił glany. Nie podoba mi się aktualny niemęski styl młodych chłopaków, ale czy to moja sprawa? Nie obchodzi mnie ile masz dzieci, ilu miałaś mężów. Nie interesuje mnie co palisz, co pijesz i z czego żyjesz. Jeśli coś jest sprzeczne z moją religią - modlę się za ciebie i szanuję twoje wybory. Nie mam pojęcia jakie sąsiedzi mają firanki ani co sąsiadka miała ubrane na ostatniej mszy. Nie patrzę, czy masz w domu bałagan i nie zaglądam po ścianach w poszukiwaniu pajęczyn ( poza tym pająki zabijają muchy i ich hodowla ma sens :) ).
   Osoby homoseksualne spotkane przeze mnie na drodze życia nigdy nie usłyszały z moich ust niczego niemiłego i nawet jeden kolega powiedział, że gdyby wszyscy katolicy mieli  moje podejście do sprawy odmiennej orientacji seksualnej, na świecie żyłoby się lepiej.
   Szanuję prawo wszystkich do wyboru, decyzji. Ale WSZYSTKICH jest u mnie całkiem dosłowne. Uważam, że prawo do życia jest największym prawem. I szanuję to prawo każdej osoby na tym świecie od pierwszych sekund jej życia.









Sprawa Alfiego

O historii małego Alfiego, którego próbuje się zabić w Liverpolu słyszeli już chyba wszyscy. I wierzyć się nie chce, że takie rzeczy dzieją ...