poniedziałek, 18 stycznia 2016

W jakim stopniu życie prenatalne ma wpływ na nas?

     Oczywiście być może to, co mnie martwi u mojej najmniejszej pociechy nie wynika z doświadczeń w życiu pod sercem mamy. Ale to tak mocno mi się nasuwa, że jakoś ta myśl nie chce odejść.
     Nie ukrywajmy, zafundowałam Tomaszkowi niezłą dawkę złych emocji. Stres, przez który nie jadłam, nieustanne myśli o jego śmierci nie sprawiały, że czułam się jak kwitnąca matka z dzieciątkiem pod sercem. Mam tendencje do histeryzowania, to fakt.
     Nasz Babosz ( tak nazwali go bracia) jest bardzo strachliwy. Wystarczy na niego krzyknąć ( np. żeby nie pełzał do kominka) i wpada w płacz. A kiedy się uderzy albo mocniej zdenerwuje, zapowietrza się. Nie życzę nikomu, żeby oglądał swoje dziecko siniejące, przelewające się przez ręce, któremu ucieka wzrok. Trudno mi opisać co mnie jeszcze martwi. Dziś nagle zaczął się bać swojego taty...
     Może tak się trafiło akurat, a ja jestem zdenerwowana. A może musimy okazywać mu więcej czułości, bo się chopaczysko nastresowało, zanim pojawiło się na świecie.

Zabawy ze słowem

Jaka radość w domu!!! Zrezygnowana, bo ciągle serwuje im to samo, ciągle nuda, zrobiłam chłopakom gre w podchody. Co to była za radość. Maksymilian odczytywał, gdzie znajduję się następna podpowiedź. Taka przygoda, że hej! Żyć mi nie dawał, żebym dalej z nim grała i chowała następne karteczki. Pisałam na zwykłych kolorowych karteczkach, drukowanymi literkami, np. "POD PODUSZKĄ" albo " W SZAFIE", " W WANNIE" i chłopcy biegali po całym domu. Na koniec za pierwszym razem była słodycz i co usłyszałam? " Eeeeee, koniec? Jeszcze! Jeszcze!" i słodkość została tam, gdzie była... :) Teraz na końcu jest serduszko, "KOCHAM WAS", uśmiech. I oni na to właśnie czekają. Podchody - stare, ale jare :P

Sprawa Alfiego

O historii małego Alfiego, którego próbuje się zabić w Liverpolu słyszeli już chyba wszyscy. I wierzyć się nie chce, że takie rzeczy dzieją ...