czwartek, 13 listopada 2014

Dalsza niepewność...

Już po badaniach. I co? I nic.
Nie jestem ani spokojniejsza, ani bardziej zmartwiona, ale zapewne bardziej wkurzona. Lekarka była młodziutka, sympatyczna i przejęta. Ale nie miała pojęcia, co to jest zespół Edwardsa. Nie wiedziała, na co zwrócić uwagę, pytała się mnie co ja tam czytałam, co ma mi posprawdzać... Niby żart, ale jak jej powiedziałam, to dopiero to oglądała... 
Poza tym dowiedziałam się, że przyjęto mnie tak szybko ( w 20 a nie w 22 tygodniu), bo mamy  już stwierdzone zwiększone ryzyko i trzeba się spieszyć. Ciekawe do czego:( Kiedy już nie wytrzymałam i kobiecie dostało się za cały system, bo miałam do niej pretensje, że jedyne co mają ludziom w naszej sytuacji do zaoferowania to aborcja, odpowiedziała: takich par jak wy jest niewiele. Acha, czyli zdecydowana większość zabija w takiej sytuacji swoje dzieci? Odpowiedziała: ludzie tu przychodzą i chcą TYLKO zdrowe dziecko. Odpowiedziałam jej, że powinni je kupować w takim razie w sklepie. Także moja złość jest aktualnie połączona z bezsilnością i załamaniem z powodu naszego pseudokatolickiego kraju. Gdzieś  w głębi wiem, że to efekt lewackiej propagandy. Od zawsze wmawia się ludziom, że tak się powinno postępować. Ludziom brakuje odwagi, żeby płynąć pod prąd, żeby otworzyć oczy i zrozumieć, że szczęścia nie daje pójście na łatwiznę. Tylko kto im to uświadomi?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Sprawa Alfiego

O historii małego Alfiego, którego próbuje się zabić w Liverpolu słyszeli już chyba wszyscy. I wierzyć się nie chce, że takie rzeczy dzieją ...